Info

avatar Bloguje shovel z miejscowości Tychy. Przejechałem 12019.61 kilometrów w tym 3664.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.62 km/h i mam ją głęboko w dupie ;-)
Więcej na moim www.
Polecam: Snowboard Sklep Snow4Life
Portal o treningu siłowym i funkcjonalnym mojego autorstwa


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy shovel.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2010

Dystans całkowity:62.95 km (w terenie 54.30 km; 86.26%)
Czas w ruchu:10:50
Średnia prędkość:5.81 km/h
Maksymalna prędkość:47.20 km/h
Suma podjazdów:2952 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:20.98 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
28.60 km 20.00 km teren
03:50 h 7.46 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1150 m
Kalorie: kcal

Coś się tu Żarzy - Beskid Mały z EMTB :)

Poniedziałek, 27 grudnia 2010 · dodano: 05.01.2011 | Komentarze 4

Poświąteczny wypad z ludźmi z forum EMTB - Tomkem Dębcem, Tokasito i Kashą.

Start około 11 z parkingu przy kolejce na Żarze - na szczyt wjeżdżamy kolejką - nikomu się nie uśmiecha "rozgrzewka" asfaltem..
Chłopaki robią na gorze jakieś zdjęcia, ja ubieram ochraniacze i ruszmay w dół.
Muszę mówić że jest ciekawie?
Zmrożone zaspy na czerwonym szlaku formują pagórki - jedne calkowicie twarde, inne - lekko zapadające sie. Często nastepują szybko po sobie, a wcale małe nie są - pół metra - czasem trochę więcej.
Prawie każdy poza chyba Tomkiem Dębcem na tym odcinku "zaliczył glebę", jednak było to ciekawe urozmaicenie po jeździe po łatwych i już zimowo "oblatanych" szlakach w rejonie Szyndzielni.

Zjazd czerwonym szlakiem kończy się niespodzianką - tuż przed zabudowaniami mamy ponad 2 metrowe urwisko spowodowane przez ruchy osuwiskowe w z wiosny-lata 2010.
To miejsce jest o tyle niebezpieczne że szlak wyżej aż zachęca do szybkiej jazdy, a tutaj niespodzianka - dwumetrowy "drop" mógłby się skończyć nieciekawie...
Tomek D na szczęście hamuje w porę i ostrzega nas przed "niespodzianką"
Pewno tu niedługo Ghetto Freeriders wpadną i będa kombinować jak to zjechać :-)

Po zjeździe z żaru druga część "wycieczki" - teleport na drugą stronę jeziora i podjazd na Hrobaczą Łąkę.
Do końca zabudowań można było jechać w siodle, później była to już cięzka walka w koleinach i głębokim śniegu, a ostatnie fragmenty trzeba było już prowadzić.


TeDe i Tokasito na podjeździe


gleba?


mój alu-rumak na tle drzew ;-)


tutaj już trzeba było prowadzić

Do schroniska docieramy przed 13. Niestety - w schronisku panuje zewnętrzna temperatura, a opiekun schroniska okazuje się dosyć zamotany...
O tym jakie tam panowały warunki może trochę powiedzieć to, że po tym jak my dotarliśmy na miejsce, doszły 2 grupy turystów i temperatura wewnątrz wzrosła do 5 stopni...
Na miejscu zmiana planow - miał być szybki zjazd i powrót, udało misię chłopaków namówić na przejazd na Gaiki - korzystając z dość dobrych, jak na zimę, warunków


niebo było przebłękitne...


część zjazdowo-trawersowa: Kasha i Tokasito


ja tez się tam gdzieś plątałem

Na Gaiki droga minęła bez większych problemów, chociaż szlak był słabo rozdeptany i w wielu miejscach było cięzko jechać.
O dziwo kompletnie nie wiało, a w atmosferze zaszła inwersja - w górach było cieplej niż w dolinach.


Tomek Dębiec jedzie w kierunku Gaików.

Dalsza częśc to szlak zielony do Międzybrodzia, który dość leniwo opada w dół. W lecie może to być dośc ciekawa opcja podjazdowa, w zimie - trochę miejscami brakowało stromizny, ale jechało się dość dobrze.
O przy czerwonym szlaku możemy mówić o "słabym rozchodzeniu" przez turystów, o tyle na zielonym w wielu miejscach ludzka stopa jeszcze w zimie nie stanęła.
Podczas zjazdu udało mi się wyrwać plastikowe mocowania trzymające linkę hamulcową i przerzutkowa jakimś patykiem, no ale przy pomocy magicznych zipów udało się sytuację opanować :)


na zielonym szlaku


ślady rowerów i pchających je butow :)


ostatni fragment zjazdu

Trochę dalej siodło urwał tokasito, co zmusiło go do pominięcia części powrotowej na Żar asfaltem, i integracji z miejscowym folklorem barowym.
W drodze powrotnej na Żar najpierw miałem możliwość trochę "pogonić" Tomka, który wrzucił żelazne tempo, a potem - przetestowania rowerka Commencal Meta 6, którego do testów Tomkowi udostępniła firma Horizon Bikes.
Co tu dużo gadać - ciekawa konstrukcja, bo mimo jednozawiasowego systemu amortyzacji rower nie buja / buja niewyczuwalnie na asfalcie.
Więcej informacji o tym cudzie możecie znaleźć na stronie Horizon Bikes

Podjazd trochę mnie pomęczył - szczególnie biorąc pod uwagę fakt ze przy "wyrywaniu linek" trochę rozregulowałem tylną przerzutkę i musiałem podjeżdżać na przełożeniu 22x24T co było niezbyt przyjemne:)


profil

Track GPS (pożyczony od Tomka Dębca)

Dane wyjazdu:
17.30 km 17.30 km teren
03:40 h 4.72 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:-10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: kcal

w poszukiwaniu Yeti z EMTB

Niedziela, 19 grudnia 2010 · dodano: 04.01.2011 | Komentarze 0

Przedświąteczny wypad z ekipa EMTB w składzie Kondi, Kartonier, Nokiann i ja.
Dzisiejszym celem jest poszukiwanie śladów Yeti w masywie Szyndzielni / Klimczoka, i uraczenie się obiadem w schronisku na Klimczoku.
Ten drugi cel niestety nie zostaje osiągnięty, ale powoli...

U stóp Szyndzielni wita nas niezła zadymka. Silny wiatr który lekko napawa mnie zwątpieniem... no ale co to za enduro bez hardkoru, poza tym - Kondi - Kołcz miał podręczny, przypiersiowy motywator typu Jagermeister.


bez motyywatora ani rusz...


dolna część szlaku - na szczęście osłonięta od wiatru


skład w komplecie

Podjazd na Szyndzielnię szedł mozolnie. W zasadzie to dzisiaj cięzko było mówić o jakiejś płynnej jeździe - mniej niż połowę dystansu w górę pokonaliśmy w siodle, reszta to pchanie lub noszenie. Śnieg był w ogóle nie ubity, i nawet bardzo szerokie opony się w nim zapadały.
No cóż - spacerki w górach też są przyjemne :-)


jeszcze jeden i byłaby olimpiada


C'est moi! na tle Bielska :)


"po co jechać skoro można iść?" - Kondi Kołcz 2010

Po wyjściu nad "Saharę" wiatr wzmógł się dość znacznie. W momencie w którym doszlismy do złączenia czerwonego szlaku z zielonym robiło się już naprawdę nieciekawie... Zadymka z podnóża góry to był "lajcik" w porównaniu do tego co na nas czekało na górze.
Ale co to za enduro bez zadymy ;-)


Noł Kołcz foto

Warun pogodowy zmusił nas do weryfikacji planu i porzucenia myśli o "ciśnięciu" na Klimczok. Obiad zjedliśmy na Szyndzielni... no nie było to złe, ale do kuchni z Klimczoka schron na Szyndzielni się nie umywa. Niestety :-(

Pierwszy zjazd tego dnia przejechaliśmy miksując szlak czerwony (w górnej i dolnej części) z zielonym (w części środkowej).
Szło to różnie, ale fun był!


śnieżne enduro ma swoje uroki ...


... takie jak niemal bezbolesne gleby

Po zjechaniu na dół stwierdziliśmy że jednak pozostał nam niedosyt, w związku z czym ruszyliśmy do kolejki, i po raz drugi wysokośc nabralismy w sposób ekspresowy.
Zjazd nr. 2 to cały czerwony szlak z krótką przerwą na foto. W trakcie cykania fotek trafiliśmy na Yeti, jednak jego magnetyczna osobowość rozkalibrowała Kartonierski aparat i wyszedł niewyraźny...


a foto bez yeti było ok!


profil trasy

Zjazd na dół jak dla mnie rewelacyjny - było co robić, bo czerwony już mocno "posypało", było przy tym szybko i... fajnie :)

Track GPs

Dane wyjazdu:
17.05 km 17.00 km teren
03:20 h 5.12 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:-8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:952 m
Kalorie: kcal

Klimczok ze Spoonmanem i Atoomem

Niedziela, 5 grudnia 2010 · dodano: 03.01.2011 | Komentarze 3

Pierwszy "grupowy" wypad tej zimy. Startowaliśmy spod Dębowca w trzyosobowym składzie (Spoonman, Aatoom i ja), droga na Szyndzielnie upłynęła nam na zabawie i walce z nieudeptanym jeszcze śniegiem. Trochę czasu ten podjazd zajął, ale... po drodze znaleźliśmy sobie sposoby uprzyjemniania czasu :)


zabawa w moim wykonaniu


Pan z tyłu nie był częścią wycieczki ;-)


EMTB było tutaj ;-)

Im wyżej tym podjazd szedł coraz trudniej, a od "Sahary" zaczął dosłownie "iść" - sporą część drogi na Szyndzielnie musieliśmy pokonać "z buta" a przy złączeniu czerwonego szlaku z żółtym "odpadł" od nas Aatoom, na którego czekał obiad w domu.
Na nas tez czekał obiad, ale na Klimczoku:)


Aatoomowa down skarpa ;-). Kto poznaje - gdzie to?


mi już tak zgrabnie nie wyszło


a oto Spoonman

Po drodze na Klimczok zatrzymaliśmy się na chwilę na Szyndzielni. Pod schronisko udało sie nawet wjechać :)
Część dalsza to był podjazdo-wypych-wypycho-podjazd , ale i tak było fajnie. Na grani dośc mocny wiatr i nawiane zaspy utrudniające jazdę, ale to i tak było nic w porównaniu z tymi, na które trafiłem niemal dokładnie tydzień później pokonując tą trasę z dziewczyną.


na Szyndzielni


sekcja spacerowa wycieczki


widoki dopisywały...


Szpadel z łopatką

Na Klimczoku zjedliśmy obiad - ja tradycyjnie raczyłem się gulaszem (serwują przepyszny), Spoonman dorwał jadło drwala. Po ok. godzinnym odpoczynku przyszedł czas na drogę powrotną - lampki w dłoń... a raczej na kierę i kask i ruszamy spowrotem.

Do Szyndzielni było jeszcze kilka sekcji do pchania, później już w zasadzie tylko jazda. W międzyczasie nawiało trochę śniegu, więc co rusz ładowaliśmy się w zaspy.

W okolicach szczytu Szyndzielni pamiątkowe foto, spotkanie z grupą ludzi na skuterach śnieżnych,no i w dół...


pamiątkowe foto

Zjazd ogarnęlismy w początkowej fazie czerwonym, później bardziej stromo - zielonym, aby znowu wrócić na czerwony poniżej przełęczy - podejrzewałem że częśc "rynnowa" może być już mocno zasypana.

Na dole przy schronisku na Dębowcu i kawałek niżej jeszcze chwilka "funu", parę zdjęć i zbieramy się do domu...


fun


jak widać - nie każdemu musi się udawać:)

Podsumowując - świetny wyjazd, pierwszy na platformach od... W sumie to na platformach nigdy nei jeździłem, na zwykłych pedałach jedynie. I to i tak zarzuciłem w styczniu 2009.
Ale w zimie, w górach platformy to chyba mus - podczas jazdy trzeba się często podpierać, sytuacji ryzykownych multum, więc lepiej postawić na bezpieczeństwo.


profil trasy
track gps