Info

avatar Bloguje shovel z miejscowości Tychy. Przejechałem 12019.61 kilometrów w tym 3664.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.62 km/h i mam ją głęboko w dupie ;-)
Więcej na moim www.
Polecam: Snowboard Sklep Snow4Life
Portal o treningu siłowym i funkcjonalnym mojego autorstwa


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy shovel.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:1219.65 km (w terenie 270.00 km; 22.14%)
Czas w ruchu:51:12
Średnia prędkość:23.82 km/h
Maksymalna prędkość:56.70 km/h
Suma podjazdów:1741 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:121.96 km i 5h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
102.95 km 0.00 km teren
03:58 h 25.95 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:475 m
Kalorie: kcal

do Jastrzębia po kartę pamięci ;-)

Wtorek, 11 maja 2010 · dodano: 11.05.2010 | Komentarze 0

Wyjazd do Jastrzębia Zdroju po kartę do aparatu - pretekst do pierwszej (i mam nadzieję że nie jedynej) "setki" w tym roku.
Do Jastrzębia jechało mi się świetnie, praktycznie bez postojów z czasem przejazdu 1h 50 minut, i długimi odcinkami z stałą prędkością 35+ km/h.
Powrót był trochę mniej przyjemny - raz że wyjeżdżałem "z dziury" co trochę mnie podmęczyło, a dwa - zebrał się wiatr z kierunku Pszczyny, w związku z czym miałem ok. 30 km jazdy pod wiatr.
Generalnie wycieczka całkiem przyjemna, jednak samej trasy Pszczyna - Jastrzębie nei polecam. Koleiny, dużo dziur - szczególnie na odcinku Mizerów - Pawłowice, do tego duży ruch samochodowy.
Jeśli kiedyś jeszcze będę tu jechał, to skorzystam z niebieskiego szlaku - plessówki.

Track GPS (minimalnie niekompletny - przypomniałem sobie o włączeniu GPS'a po 600 metrach
Profil trasy:

Zdjęcia:

Jastrzębie pod wieloma względami przypomina Tychy - dużo zieleni, przestrzeni i zabudowa blokowa. Teren trochę bardziej urozmaicony


Całkiem ładny "ryneczek" w Pawłowicach. Ogólnie widać że gmina jest bogata.


Droga nie należy do najprzyjemniejszych Dużo dziur, głębokie koleiny + spory ruch samochodowy.

Przyjemnie było jechać, kiedy tak się wszystko zieleniło... (Poręba)


Dane wyjazdu:
104.17 km 40.00 km teren
05:35 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1266 m
Kalorie: kcal

Góry:D W końcu...

Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 02.05.2009 | Komentarze 1

No i pierwsza setka w tym roku:)
trasa: dojazd do PKP w Tychach => teleport PKP => Ustroń Zdrój -> Równica -> Zielonym szlakiem do Brennej -> przełęcz Karkoszczonka -> czerwonym szlakiem na przełęcz Salmopolską, po drodze "zdobyte" m.in Kotarz, Beskid, Salmopol, Grabowa -> przełęcz Salmopolska - zjazd do Szczyrku -> Bielsko Biała - Czechowice Dziedzice - Goczałkowice - Pszczyna - Tychy

W sumie w terenie górskim zrobiłem 30 km ze średnią 11,5 km/h (lol), i - co tu dużo gadać - zleksza się zajechałem. Dokuczal mi żylak pod prawym kolanem, czułem go w zasadzie od pierwszych km podjazdu na równicę.
Zjazd zielonym szlakiem z Równicy należał do średnio przyjemnych - sporo kamieni i ludzi, między którymi trzeba było manewrować. w Brennej zjazd na stacje i zjedzenie 2 7 Daysów i uzupełnienie wody, po czym trafiłem na jakiegoś "rozbitka" na przystanku z urwanym kominkiem wentyla, więc mu dałem jedną z moich zapasowych dętek (miałem w plecaku 2 + 4 łaty + klej) i pojechałem na Karkoszczonkę. Przy podjeździe usłyszałem od 2 starszych kobiet "On tu nie podjedzie", więc miałem dodatkową motywację... żeby zatrzymać się dopiero za długim łukiem, i odsapnąc tam gdzie one nie będą widzieć:)
Na Karkoszczonce poznałem Marcina z Cieszyna, z którym jechałem dalszą część drogi na Salmopol. Całkowicie uznaje wyższość fulli w terenie górzystym/skalistym nad hardtailami. Zjazdy gdzie ja latałem bokami on pokonywał bezproblemowo, jak i z podjazdami nie miał problemów (jechał na Giancie Reign)
W Salmopolu się rozdzieliliśmy no i pojechałem do domu, z krótką pauzą w Czechowickim KFC na jedzonko. Niestety cały powrót pod silny wiatr, który potęgował zmączenie.
A - i jedna nieprzyjemna rzecz. Zabiłbym się przy zjeździe z Salmopolskiej. w drodze, przy jednej ze studzienek deszczowych przy brzegu ulicy jest WIELKA DZIURA, i musiałem się ratować przejechaniem przez studzienkę przy samym krawężniku przy ok. 50 km/h. Z lewej auto blokowało możliwość skrętu, a dziura była wystarczająco głęboka żeby załatwić i rower, i rowerzystę...

Pokaż trasę GPS"> ślad GPS
parę fotek i profil trasy:


Terrago na Równicy - jego pierwsza góra:) poza tym - tłum..

zjazd z Równicy zielonym szlakiem - najprzyjemniejszy odcinek

jak wyżej

Terrago na Zielonym:)

zjazd zielonym szlakiem - gorszy odcinek. do wyboru - korzenie i rzadkie kamienie, bądź cała masa kamieni (pod liściami w zagłębieniu)

Karkoszczonka - podjazd. bardziej stromy w rzeczywistości:)

na Karkoszczonce:)

widok na Skrzyczne

czerwony szlak na przełęcz Salmopolską

a tu jego dalsza część...

Widoczki:)

zjazd z przełęczy Salmopolskiej


Dane wyjazdu:
120.39 km 30.00 km teren
05:11 h 23.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

potrzebny sztywny widelec

Sobota, 15 listopada 2008 · dodano: 15.11.2008 | Komentarze 0

potrzebny sztywny widelec / tani amortyzator z mocowaniem pod tarcze!

dzisiaj dystans w 3 częściach.
1) dojazd do serwisu Northteca - samemu. trasa: dom-Cielmice-Kobiór-Studzienice-Jankowice-Pszczyna-Goczałkowice-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice-Pszczyna-Jankowice-Studzienice-Kobiór-Paprocany-Z-Cielmice-Dom
2) wyjazd do sklepu :) dom-sklep-dom
3) Wyjazd wieczorny z Radkiem - tak sobie pojeździć, i sprawdzić gdzie jest staw na Świerczyńcu który znaleźliśmy na mapie. Trasa: dom-Świerczyniec-Bojszowy Centrum-Jedlina-Wola-Bojszowy (to cholerstwa się rozlewa na przestrzeni 10x15km!)-Cielmice-Z-os O - os. H - Balbina - os. F - dom
Staw znaleźliśmy, ale wody w nim już niet. Ktoś wylał :(
Za to wjechaliśmy komuś w pole :)

Do Czechowic - jechało się fatalnie. pod wiatr całą drogę "do", 2 "pany". Ból w kolanie masakryczny
Do sklepu - szybko :)
Z Radkiem - tempo wyjątkowo dobre, chyba przez naświetlanie kolana lampą Medolight... naprawdę to pomaga, bo trzymaliśmy cały czas powyżej 25 km/h mimo że chyba 60% trasy pokonaliśmy z niekorzystnym wiatrem.

v-max 42.56
kupiłem błotnik!

Dane wyjazdu:
150.53 km 50.00 km teren
06:14 h 24.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Góry z [url=http://www.radzio.bikestats.pl]Radkiem[/url] trasa:

Poniedziałek, 10 listopada 2008 · dodano: 10.11.2008 | Komentarze 7

Góry z Radkiem
trasa: Dom – os. F - Balbina – os.L – paprocany – Studzienice – Pszczyna – Goczałkowice – Czechowice Dziedzice – droga na Zabrzeg – Czechowice-Ligota – Międzyrzecze Górne – Jasienica – Jaworze – Górki Wielkie – Brenna – Brenna Jatny (podjazd do domu) – Brenna Bukowa – podjazd żółtym szlakiem na Karkoszczonke – zjazd żółtym szlakiem do Szczyrku Biła – Szczyrk Centrum – Buczkowice – Meszna – Bystra – Bielsko Biała – Bestwina – Dankowice – Brzeszcze – Góra – Gilowice – Wola – Bojszowy Nowe- Świerczyniec – Tychy Urbanowice – Dom.

v-max 59,56 km/h.
Kilometraż dokręcony - przed zjazdem na moją ulicę miałem 149,5, a co 150 to s150 więc dojechałem;]

Wyjechałem od siebie o 8:50, dosyć obładowany (ciuchy na zmianę, 4 dętki zapasowe + łaty, klej, jedzenie). Pojechałem po Radka, potem skoczyliśmy na Balbinę gdzie miałem nadzieję że kupię moje ulubione kanapki, ale neistety nie było ;-(
Przejazd na stację BP gdzie dobiliśmy powietrza, i przy okazji zaczęłem się zastanawiać, co by się stało gdyby Kura stanęła przy Odkurzaczu. Czy przestałaby być kurą? a jeśli tak, to czym?:]

Dalej pojechaliśmy na os. L, i lasami ominęliśmy Kobiór. Dalej jechaliśmy "Rodzinną" czy jak to się zwie na Studzienice - Pszczynę (swoją drogą - ta droga już tradycyjnie wlicza się w "teren' u mnie, bo tam pokrycie asfaltem jest juz tylko miejscami, a uważać trzeba bardziej niż w lesie na dziury;) Dalej na Goczałkowice i tylko Radkowi znanymi drogami w kierunku Brennej. W Międzyrzeczu Górnym mój tylny XT'ek odmówił posłuszeństwa, i wpadł w szprychy. W sumie to odmówił i on, i hak... odginanie i przerzutki i haka na miejscu... uff, jakoś jedziemy.
Dalsza droga umilana przez wiatr w twarz, szczególnie dający się we znaki na otwartych przestrzeniach, w sumie dopiero w górach się uspokoiło.
Ok 13 podjechaliśmy do domku górskiego Radka gdzie jego rodzice uraczyli nas obiadkiem ;] Podjazd i zjazd iście hardcore'owy. Szczególnie przy zjeżdżaniu trzeba było uważać - wąsko, na początku płyty (dziurawe), potem asfalt, ale nachylenie chyba 40 % miejscami.
Pojechaliśmy na Karkoszczonkę... podjazdy - co tu dużo gadać - wymagające.
Mój rower który miał problemy już tydzień temu w podjeździe na Szyndzielnię, tutaj miejscami naprawdę zdychał (btw. po drodze udało mi się odgiąć tak tylną przerzutkę że miałem 1/1 i 1/2 dostępne - sukces, bez tego bym nie wjechał).
Geometria mojego bike'a może sprawdza się na płaskim i przy zjazdach, jednak przy niektórych podjazdach leżąc na kierownicy dosłownie i jadąc na 1/1 dalej przerzucało mnie na plecy. chyba jedyne co zostaje (na razie) to mostek na - zmieniać przy jeździe w góry.

Dobra, dalej. Mieliśmy jechać na Klimczok i Szyndzielnię i zjechać w Bielsku, jednak pokrzyżowały nam plany 2 rzeczy:
- ból który pojawił się w moim kolanie, i towarzyszył do samego domu;/
- stromizna czerwonego szlaku na klimczok + jego kamienistość. Moim rowerem na pewno bym na niego nie wyjechał.

Zjechaliśmy więc do Szczyrku, zjazd zresztą bardzo szybki i fajny, tylko ludzie jak się krzyczy 'uwaga" reagują dość... ryzykownie. . Trzeba było ostro hamować żeby się nie zabić, a tarcze po zjeździe miałem całe przypalone, zresztą klocki albo mi się zeszkliły, albo starły do 0 z tyłu (jutro zobaczę - klocki mają 3 tygodnie?)

Dalszy zjazd do bielska bardzo przyjemny, chociaż wkurzał mnie gość w Mondeo który wepchnął się między mnie i Radka i za wszelką cenę starał się nie dopuścić żebym go wyprzedził, i ograniczał mi ciągle prędkość do 50 km/h :|

W Bielsku dla mnie była jazda przez mękę. potworny ból kolana, zastanawiałem się przez chwilę nad powrotem pociągiem, ale... jeszcze nigdy nie wracałem "baną" i nie zamierzam.
stanęliśmy na Shellu w koncu koło drogi na Bestwinę, gdzie doszedłem jako tako do siebie.
Dalsza część powrotu całkiem przyjemna, z postojem w Dankowicach na snickersa, i później w Gilowicach i Bojszowach, żeby się napić.
Praktycznie cały powrót wiatr w plecy więc dobrze się jechało, mimo bólu w kolanie utrzymywaliśmy te minimum 27 km/h (Radek prowadził), tylko na podjazdach ja "odpadałem".

Pomijając problemy z przerzutką i hakiem... całkiem udana wycieczka :) myslałem że będzie minimum 1 "pana" a tutaj nic.

zdjęcia (tym razem dużo i z opisem)

odkurzacz (nie mieliśmy Kury pod ręką żeby sprawdzić działanie):

droga w Jankowicach. w oddali góry...

Znowu w Jankowicach. Całkiem zielono na tym polu. Tak nie-listopadowo.

Ligota. Na przystanku Radek ;-) Miejsce naszego postoju śniadaniowego.

"Pier*** nie jadę. 2 minuty później przerzutka była w szprychach."

Międzyrzecze Górne - podjazd.

Międzyrzecze Górne - krowy

Międzyrzecze Górne - widok na góry

Brennica;]

Mój rower ma dopiero 3,5 miesiąca... coś lipne to teraz robią;]

"Luźny" fragment podjazdu do Radka

Przerzutka - moja dzisiejsza zmora.

W okolicach początku podjazdu na Karkoszczonkę

Mhrrroczne zdjęcie

Walczę o każdy metr :D

Radek też ;-) Pani w czarnym się chyba zastanawia czy da radę;]

Stromo, huh?

Widok w dół z Karkoszczonki

jeszcze trochę...

Jesst;-)

Widoczek z Karkoszczonki - zjazd w kierunku Szczyrku

Ja CHCĘ Dobry rower. JA WYMAGAM!!! ;-)

"Towarzysze podróży"


Dane wyjazdu:
157.65 km 10.00 km teren
06:17 h 25.09 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Kraków!
Planowałem wyjazd do

Sobota, 8 listopada 2008 · dodano: 08.11.2008 | Komentarze 6

Kraków!
Planowałem wyjazd do Krakowa od lipca... jakoś nigdy się nie udawało. Parę dni temu stwierdziłem że skoro na onecie zapowiadają fajną pogodę (18 stopni i wiatr 7km/h z południa) to pojadę w sobotę (dzisiaj).

Trasa:
Tychy-Bieruń Nowy-Chełm Śląski - Libiąż - Kwaczała (zapadła mi w pamięć ta nazwa) - Wygiełzów - Babice - Alwernia - Przeginia Duchowna (znowu mi zapadła :-) - Kaszów - Kryspinów - Kraków Bielany - Kraków Zwierzyniec - Kraków Stare Miasto - Kraków Łobzów - Kraków Bronowice -Szczyglice - Balice - Kryspinów - Kaszów - Alwernia - Babice - Libiąż - Bieruń Nowy - Bieruń Stary - Tychy Urbanowice - Dom
v-max 53,71 km/h
Większość drogi asfaltem, ale parę odcinków udało mi się pokonać lasem "tuż obok" drogi, bo już mnei asfalt mierził.

Warunki jazdy do Krakowa były fatalne. Zimno (9 stopni!!!! zamiast 18), paskudny wiatr ze wschodu (czytaj - prosto w twarz). Górki dały się we znaki mojej niedoleczonej kostce i - co tu dużo gadać - było ciężko, dlatego też przy znaku "Kraków 30" bardzo się ucieszyłem, a jeszcze bardziej gdy zobaczyłem pierwszy, Krakowski autobus.
W Krakowie tylko chwilkę pojeździłem, po tym mieście w centrum nie da się szybko jeździć ;/ Parę fotek i pojechałem na Karmelicką zjeść Hot Doga (z powerem jak się okazało) i z wielkim bólem zaczęłem jechać do domu. O dziwo kryzys, który miałem przez pierwsze 75 km :) minął, i powrót był w dobrym tempie. Wiatru na początku nie było, dopiero w Chełmku Śląskim dostałem "twarzowy", ale nie było źle. W Balicach trafiłem na lądujący samolot (haha, nie widać go na fotce - w sumie to bardziej go słyszałem niż widziałem przez tą mgłę) a dalej w sumie jakoś szło.
Średnia z przy wyjeździe z centrum Krakowa wynosiła zaledwie 23.7 km/h, a podniosła się do akceptowalnego poziomu ;-)

W zasadzie wyjazd bez przygód. Żadnego przebicia opony (a byłem przygotowany - 2 dętki + 2 łaty i klej), żadnych niebezpiecznych sytuacji...fajnie :)
Jutro chyba sobie zrobię lżejszy dzien...

edit:
dlaczego Polacy musza tak wszędzie śmiecić? taki fajny las był od Libiąża do Alwerni, a co chwilę papierki i inne syfy;/ Na zdjęciu nawet mi wlazłu :-(











Dane wyjazdu:
119.49 km 25.00 km teren
05:24 h 22.13 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Szyndzielnia Klimczok i Dębowiec

Sobota, 1 listopada 2008 · dodano: 01.11.2008 | Komentarze 4

Szyndzielnia Klimczok i Dębowiec zdobyte!:D

Trasa: Dom (Tychy - Jaroszowice) - Tychy - Piasek - Pszczyna - Goczałkowice Zdrój - Czechowice Dziedzice - Bielsko Biała - podjazd ulicą Skalną na Dębowiec, potem na Szyndzielnię (czerwonym Szlakiem) - przejazd żółtym szlakiem na Klimczok - spowrotem na Szyndzielnię - zjazd - Bielsko - Bestwina - Dankowice - Brzeszcze - Góra - Wola - Bojszowy - Dom.
v-max 78.46 km/h
kilometraż wycieczki nie uwzględnia prowadzenia roweru.

Wyjechałem około godziny 11. zaraz po wyjeździe zaczęło kropić, i zastanawiałem się czy nie "olać" sprawy i nie wrócić, jednak stwierdziłem że z cukru nie jestem i dam radę. Zaczęło padać trochę mocniej na wysokości Piasku i tak mnie trzymało w deszczu prawie do Bielska. Wcześniej jednak, na wysokości Orlenu w Pszczynie złapałem pierwszą panę - nie wiem jak, bo ani szkła nie było, ani krawężników. nie widziałem tez gołym okiem gdzie. Jako że było blisko do Orlenu podszedłem i tam wymieniłem oponę, i skorzystałem z ich kompresora (całkiem miły gość go 'obsługiwał', okazał się pomocny przy zmianie opony :-)
Mając jeszcze jeden pewny, i drugi "prawdopodbny" zapas wybrałem się dalej do Bielska.
Zaraz na początku podjazdu z Dębowca na Szyndzielnię złapałem drugą gumę dzisiejszego dnia, po tym jak najechalem na ostry kamień. Szybka wymiana dętki (zwijane opony są bezcenne:-) i dalej podjazd, z paroma przerwami na zaczerpnięcie oddechu. Najtrudniejszy fragment wjazdu na Szyndzielnię to zdecydoweanie była kamienista droga do Schroniska - ślizgałem się, podskakiwałem, i była lipa.
W schronisku kupiłem wodę, zamieszałem nową porcję Tigera i pojechałem dalej, na Klimczok. Przy ostatnim podjeździe na szczyt Klimczoka musiałem na chwilę zejść z rowerui i go poprowadzić bo przerzucało mnie na plecy... dużo dużych kamieni + stromizna to nie są najlepsi przyjaciele mojego Cayona.
Chwila na górze i zjazd... Na początku się bałem, i trzymałem dużą część zjazdu z Klimczoka na Szyndzielnię rower na tylnym hamulcu (co i tak nie wiele dawało bo cały czas licznik wskazywał ponad 20 km/h). Dalej już się przyzwyczaiłem do tego że mój amor (nieszczęsny Suntour XCR) nie wybiera, tylko się odbija od nierówności, i że jazda powoli wcale nie oznacza że jest bezpieczniej.
Zjazd bardzo przyjemny, z super-szybkim odcinkiem od ok. 2 km (od góry licząc) gdzie minąłem dość szybko gościa zjeżdżającego na rowerze do DH :-) Tam też padł mój rekord szybkości.
Trochę wczęsniej niewiele brakowało a zaliczyłbym najgorszą glebę w życiu, gdy podczas zmieniania sposobu trzymania kiery wpadłem na kamień, i praktycznie wylatywałem z roweru przy 40 km/h z przepaścią metr od siebie.
Dalej (po tym fajnym fragmencie) starałem się przyhamować bo znowu zaczynały się duże kamienie, ale niestety, na jeden z nich trafiłem na tyle skutecznie że przebiłem przednią dentkę. chciałem zabrać się do wymiany - patrzę a tu pompki nie ma :/
zszedłem do Dębowca (na szczęście daleko nie było) i wymieniłem dętkę na ostatnią, niepewną Kendę i czekałem na downhillowca który widziałem że miał zapas... zapytałem się go czy ma może pompkę (a jak ma zapas to ma i pompjkę chyba, nie?) ale powiedział że nie ma czasu (nie ma czasu! kuźwa, to zjeżdżaj szybciej jak ci czasu brakuje) i pojechał. cham głupi.
Rower prowadziłem dobre 2 km aż udało mi się zatrzymać innego rowerzyste,który użyczył mi pompki i podpompowałem rower na tyle żeby dojechać na stację BP, gzdzie dobiłem Kendę i pojechałem.
O dziwo trzymała powietrze :]
Dalsza trasa przez Bestwinę, Dankowice - bo tam jest fajny teren, to raz, a dwa że wolałem nie ryzykować krajówki w nocy,
W Dankowicach podjechałem do Sonii po trochę wody (DZIĘKIIIII!!!) i dalej do domu.
W okolicach Bojszów dopadł mnie kryzys, ale jakoś dokulałem się do domu.

śr z dojazdu ok 26 km/h. podjazd - ok 8-10 km/h.

a teraz:
Pozdrowienia:
Dla Ojca i syna, którzy zjeżdżali z Szyndzielni kiedy wjeżdżałem. Za pozdrowienia, zatrzymanie się i chwilę rozmowy :-)
Dla Sonii - za wodę :)
Dla Pana z Pompką - za uratowanie tyłka
Dla Pana z Kompresorem z Orlenu - za to, że nie musiałem męczyć się z pompowaniem ;]

Antypozdrowienia:
-typek na rowerku do DH (swoją droga, trzeba mieć niezła fantazję żeby dać z 6-10k (patrząc po osprzęcie) na rower, a potem jeździć wolniej od Hard Taila za 2k)
-kierowców jeżdżących na długich

Podsumowanie:
- następny wyjazd w góry na pewno z lepszym amorem, nie na semi-slickach tylko na terenowych oponach, i oprócz zapasów wezmę łaty
- podczas zjazdów wszystko lepiej pochować do plecaka

a teraz zdjęcia:









Dane wyjazdu:
100.58 km 10.00 km teren
03:44 h 26.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Tychy - Piasek - Pszczyna

Niedziela, 26 października 2008 · dodano: 26.10.2008 | Komentarze 2

Tychy - Piasek - Pszczyna - Goczałkowice - Czechowice Dziedzice - Bielsko Biała - Bestwina - Dankowice - Brzeszcze - Góra - Wola - Bojszowy - Tychy F - Tychy Browar - Dom.
v-max 49,68 km/h

Całkiem fajna trasa, jak na skręconą kostkę ;-) tępo tez niezłe. Muszę przyznać że leczenie światłem + ketoprom i altacet zdziałały cuda. Wczoraj nie umiałem wytrzymać bez rowera, więc go serwisowałem, dzisiaj mimo rad paru osób żeby sobie odpuścić, nie poddałem się i jestem z tego dumny :-) Nawet w gipsie bym jeździł, ha! :-)

A tak na poważnie. Cała jazda do bielska z paskudnym wmordewindem z niespodziankami - w Goczałkowicach kolega najechał na jakieś metalowe ustrojstwo które zrobiło masakryczny hałas, a ja 10 sekund później najechałem na piłkę do nogi, którą później zaanektowałem :) Zdobyczna!
Na szczęście obyło się bez "gleby", co przy dwupasmówce mogłoby się źle skończyć.

Dalsza jazda - do Bielska w zasadzie tylko "wpadliśmy" bo już się ściemniało. Pojechaliśmy na Bestwinę i Dankowice, bardzo przyjemna droga - większość z górki, z jednym zaskakująco morderczym podjazdem. Dalsza droga mijała przyjemnie, na Woli podczas postoju przyszedł do nas kotek, który był bardzo zainteresowany naszymi rowerami. udało mu się pokręcić pedałem w moim, powskakiwał na koła, połasił się i przez moment zastanawiałem się czy go nie spakować do plecaka :-)

W Tychach na F-ie rozjechaliśmy się z Radkiem, ja zamiast od razu do domu jechać zdecydowałem się na małe "kółko" żeby zrobić 100 km dystansu dziennego.
zdjęcia:







Dane wyjazdu:
109.60 km 25.00 km teren
04:01 h 27.29 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

tychy - katowice (kostuchna,

Sobota, 18 października 2008 · dodano: 18.10.2008 | Komentarze 1

tychy - katowice (kostuchna, ligota, kokociniec) - chorzów (batory, ruch). wizyta u babci :D - ruda śląska (zobaczyłem granice miasta to przejechałem, żeby się nazywało :D) - katowice (tym razem wracałem przez murcki) - tychy (os. F - KFC) - bieruń (rynek, wały) - Wola (koło szybu went.) - Bojszowy - Świerczyniec - Cielmice - Paprocany (kółko) - os. F - dom.

Fajna jazda, fajne tempo. Dopiero teraz zauważyłem że Katowice są dosyć pagórkowate ;] I było dość sporo rodzajów terenu na mojej drodze.
Zrobiłem w Chorzowie fotkę bardzo pozytywnego graffiti, którą się dzielę w dalszej części :]

po powrocie do Tych jeździłem z Radkiem, próbował mnie "pogonić" kilkukilometrowymi odcinkami z prędkościami powyżej 40 km/h, ale nie padłem ;]
v-max 59,02 (bez zasłony)

obiecane zdjęcie:


[w kategorii "z kimś" wpis wylądował za 40% trasy pokonane z radkiem)


Dane wyjazdu:
103.52 km 35.00 km teren
04:27 h 23.26 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

dom - os. F - tesco

Niedziela, 5 października 2008 · dodano: 05.10.2008 | Komentarze 0

dom - os. F - tesco - las pszczyński - bojszowy - wola - harmęże - brzezinka - oświęcim - bieruń nowy - imielin - zalew dziećkowicki - lędziny - bieruń - łysina - urbanowice - os.F - paprocany (kółko) - dom.

fajna trasa, trochę wolno ale większość drogi nie jechałem sam, a później przy kółku po paprocanach, było tak ciemno że i tak nie moglem wrzucić normalnego tempa. ostatnie 7 km po asfalcie śr. 33 km/h ;]
generalnie, fajny wyjazd, bo przez neiwiele miejsc przejeżdżałem dwa razy.
trochę zimno... ciuchy lepsze muszę sobie sprawić.

parę zdjęć:









Dane wyjazdu:
150.77 km 45.00 km teren
06:21 h 23.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wyjazd do Ustronia przez Pszczynę,

Poniedziałek, 18 sierpnia 2008 · dodano: 18.08.2008 | Komentarze 3

Wyjazd do Ustronia przez Pszczynę, Goczałkowice Zdrój i Skoczów.
W Uatroniu spotkanie z koleżanką i wjazd na Małą Czantorię. Niestety, nie prowadzi na szczyt żaden szlak rowerowy, więc od pewnego momentu wjeżdżałem czarnym szlakiem który mnie pokonał ok kilometra przed szczytem. po prostu się nie dało - prowadzenie roweru pod 60 stopniową stromiznę to jeszcze da się przeżyć, ale jak zjechać z tego? Następnym razem wbijam na Równicę.
Rower całkiem przyzwoicie zniósł trudy zjazdu po kamieniach, bałem się osobiście o amora - XCR suntoura to nie jest nawet średnia półka - ale się nie złamał, a ja mam komlpet uzębienia.
Powrót z przygodą - pobłądziłem, potem ludzie mnie źle pokierowali i jak moja trasa do Ustronia miała 63 km tak powrót był o ok. 10-12 km dłuższy, z częstymi postojami aby zapytać o drogę.

Średnia z szosy ok 27,5 km/h, teren dużo gorzej :/ - szczególnie podjazd.

parę fotek:

wjazd na trasę w kierunku Małej Czantorii

zachód słońca nad goczałkowicami