Info

avatar Bloguje shovel z miejscowości Tychy. Przejechałem 17044.25 kilometrów w tym 3664.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.23 km/h i mam ją głęboko w dupie ;-)
Więcej na moim www.
Polecam: Snowboard Sklep Snow4Life
Portal o treningu siłowym i funkcjonalnym mojego autorstwa


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy shovel.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

gps

Dystans całkowity:2218.37 km (w terenie 1202.80 km; 54.22%)
Czas w ruchu:170:50
Średnia prędkość:12.60 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Suma podjazdów:58445 m
Suma kalorii:4686 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:43.50 km i 3h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
49.30 km 20.00 km teren
02:31 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:50.10 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:379 m
Kalorie: kcal

Okolice Tychów

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 1

wycieczka wraz z Sylwią i Prążkiem.
Trasa: dom - os. M - Czułów - Katowice (błądzenie po lesie) - hałdy - zjazd do Lędzin - Klimont - Bieruń - Tychy

poza moją pomyłką nawigacyjną która wprowadziła nas w chaszcze, było chyba fajnie :) Track GPS

Dane wyjazdu:
65.90 km 3.00 km teren
02:25 h 27.27 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:320 m
Kalorie: kcal

raczej szosowo..

Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 21.07.2010 | Komentarze 0

Trasa: Dom - Klimont - zjazd (ehe, akurat) od strony bierunia trawą - Bieruń singletrack - Bieruń Nowy - Wola - Góra - Ćwiklice - Pszczyna - Jankowice - Międzyrzecze - Bojszowy - Świerczyniec - dom.

track GPS

Plan był inny, ale wyruszyłem z opóźnieniem. O ile do wjazdu na klimont było fajnie i dobre tempo, o tyle zjazd solidnie napsuł w średniej. Enduro mi się zachciało - OTB na zjeździe (wysoka trawa, wpadłem w dziurę), do tego na dole masa pokrzyw, bagno i wysokie trawy. ale nie wróciłem się, żeby sobie siary nie robić przed ludźmi na szczycie, skoro tak dziarsko zjezdżałem, tylko przedzierałem się dalej.
Na singlu druga gleba dzisiejszego dnia - chciałem sobie ładnie po "bandzie" przejechać, tylko że banda była urojona - okazała się grupą kępków trawy, a mnei ściągnęło z wału (i rowerA). Dalsza część po szosie bez przygód, tempo dobre, a nawet bardzo dobre biorąc pod uwagę to, ile ostatnio jeżdżę. Najwyraźniej prawdziwe jest twierdzenie że 1 km w górach = 10 km zrobionym na płaskim.
Ostatnie kilka km wymęczyłem - bolały mnie uda z przedniej strony...
ogólnie - fajnie. Dawno nie miałem takich problemów z wchodzeniem / schodzeniem po schodach:)
Kategoria 50-100 km, gps, samemu


Dane wyjazdu:
37.41 km 20.00 km teren
01:46 h 21.18 km/h:
Maks. pr.:61.40 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:336 m
Kalorie: kcal

pętelka z Prążkiem

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 14.07.2010 | Komentarze 6

trasa:
dom - urbanowice - wygorzele - jaroszowice - klimont - zamoście - hamerla - katowice góra wandy - hałdy - czułów - os. m - os. F - dom
track GPS

krótki wypad z Prążkiem na Klimont i Katowickie hałdy. Tam miałem okazję przetestować jego Trance X3 - wrażenie bardzo pozytywne (jeśli "Bóg da" to w najbliższym czasie chcę się przesiąść na fulla).
ogólnie wycieczka myślę że udana :)

na klimoncie

hamerla

2 Gianty na hałdzie ;-)

panorama


Dane wyjazdu:
64.52 km 20.00 km teren
04:08 h 15.61 km/h:
Maks. pr.:65.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1270 m
Kalorie: kcal

Beskid Mały - podejście trzecie

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 11.07.2010 | Komentarze 12

Trasa: Andrychów - Wadowice - Jaroszowice - Świnna - Mucharz - Tarnawa - Krzeszów (asfaltem) - Leskowiec - Łamana Skała - Beskid - Potrójna - Przełęcz Kocierska (czerwonym szlakiem) - Andrychów (asfaltem)
track GPS

Trasa planowana pierwotnie była zupełnie inna - zakładała wjechanie na Leskowiec Żółtym z okolic Wadowic, późiejsze odbicie pod Łamaną Skałą na Zielony szlak i przejazd na J. Międzybrodzkie, ale niestety tak się nie stało. Pierwszym powodem, był mocno zarośnięty żółty szlak, który zleksza zniechęcił jadącego ze mną Adama, kolejnym - upał i dodatkowe kilometry nadłożone celem dojechania do Krzeszowa, a trzecim - problemy Adama z krążeniem w nogach, które wymuszały pauzy i wolniejsze tempo jazdy.
Mimo wszystko, było i tak bardzo przyjemnie... W końcu, będąc "z kimś" mogłem trochę "poszaleć" na szlakach, nie ograniczając zbytnio prędkości... przynajmniej na dużych kamieniach i korzeniach, bo drobne kamyki to w dalszym ciągu nie mój żywioł.

Sama trasa - do Wadowic bardzo przyjemnie. Przy budowanym zbiorniku w Świnnej Porębie trafiliśmy na korek, który dość szybko ominęliśmy. Zjazd w kierunku Targanic i Krzeszowa zaowocował kilkoma górkami, niestety podjeżdżanymi w pełnym słońcu. Na czerwony szlak trafić było trudno, i utrzymać się na nim - w początkowej części - też było niełatwo. Niestety, u nas nikt nie myśli o tym, żeby lepiej oznakować szlak na łąkach, i w kilku miejscach musieliśmy tego szlaku szukać i próbować różnych wjazdów.
Sam podjazd czerwonym jest stosunkowo łatwy. Dla osoby która ma dobrą kondycję i technikę powinien być w 100% przejezdny, dla mnie było kilka niedługich fragmentów gdzie decydowałem się prowadzić rower a nie męczyć, co nie zmienia faktu, że pewnie dałoby się podjechać gdyby dobrze rozłożyć siły.
W schronisku na grani JP2 pustki, tam uzupełniliśmy płyny, chwilę odpoczęliśmy i pojechaliśmy w kierunku Kocierskiej.
Po drodze na przełęcz podczas "zabaw" zjazdowych poszła mi szprycha, a kolejna dość mocno się poluzowała, w związku z czym zdecydowaliśmy się nie ryzykować i zjechać z przełęczy asfaltem (swoją drogą - czas nas też już gonił).
Zjazd z przełęczy fajny, aczkolwiek wyprzedzający rowerzystów samochód jadący z naprzeciwka trochę mi strachu narobił - hamowanie z 60 km/h na łuku nie należy do najmniej stresujących.

Powrót samochodem przyjemny, bez korków...

V-max w terenie - pod Leskowcem - 42 km/h.
Parę fotek - wyjątkowo, lepszej jakości :)


w Wadowicach

zapora w Świnnej - budowa wiecznie niedokończona

widoki z podjazdu na Leskowiec

a tutaj już przy szczycie

i panorama z Leskowca

gdzieś na zjeździe...

skałki pod Łamaną Skałą

panorama spod Łamanej... widoki w Beskidzie Małym naprawdę są rewelacyjne.

a to ja i Adam ;-)

moje Terrago na Potrójnej

to nie było konieczne, ale nie umiałem się powstrzymać :-)

Profil trasy

Dane wyjazdu:
51.96 km 45.00 km teren
05:00 h 10.39 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2200 m
Kalorie: kcal

Beskid Żywiecki - pętla

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 4

Trasa: Rajcza - Glinka(asfaltem) - (żółtym szlakiem): Kubiesówka - Glinka - Krawców Wierch - Gruba Buczyna - Wilczy Groń - Przełęcz Bory Orawskie - Trzy Kopce - (czerwonym) Rysianka - (żółtym) Romanka - (niebieskim) Słowianka - (czarnym / bez szlaku) - zjazd do Żabnicy - czarnym / asfaltem - podjazd na Halę Boraczą - (zielonym/czarnym) Redykalny Wierch - (żołtym) zjazd w kierunku Nickuliny przez Zapolankę, później asfaltem do Rajczy

track gps
Track GPS jest 100% poprawny do 29 kilometra. dalej dane są orientacyjne - GPS mi się wyłączył przy glebie, i wprowadzałem trasę korzystając z google maps..

Od Rajczy podjazd dość dobrym asfaltem do Glinki, gdzie przy szkole / kościele skręciłem na żółty szlak pod Kubiesówkę. Mimo tego, że jest asfalt / płyty, podjechać jest dość trudno - na odcinku ok 1,2 km zyskujemy 250 metrów wysokości, a miejscami nachylenie wyraźnie przekracza 40 stopni.
Od momentu w którym kończy się asfalt / płyty rozpoczyna się prawdziwa, przyjemna jazda dośc szerokim szlakiem, tylko miejscami kamienistym. W zasadzie większość trasy na Krawców Wierch można zrobić bez zsiadania z roweru...
Od Krawcowego do Trzech Kopców mamy szlak graniczny - żółty (PL) i niebieski (SK)... co tu dużo gadać - rewelacja. Świetnie utrzymany - tam gdzie jest bagno przykryto je deskami, niewiele miejsc gdzie trzeba podejść. W sumie to na tym odcinku jeśli coś podchodziłem, to raczej z powodu tego że zatrzymałem się na picie w złym miejscu, i musiałem podprowadzić do jakiegoś rozsądnego miejsca startu.
Na tej trasie jest też świetny single track - od Grubej Buczyny schodzący do przełęczy Bory Orawskie. Świetna, relaksująca traska - wszelkie przeszkody widać jak na dłoni, więc nawet jeżdżąc samemu (zasada prędkość na dwa, uwaga x2) mogłem się pokusić o rozwijanie miejscami 35-40 km/h, a pewnie dałoby się i sporo więcej.
Od Borów na Trzy Kopce było trochę prowadzenia - jakieś 200-300 metrów? W miejscach z luźnymi kamieniami i gałęziami :)
Z Trzech Kopców na Rysiankę czerwony szlak jest wybitnie kamienisty, i z tego co zauważyłem, miejscami działalność leśników odcisnęła swoje piętno na nim.
Podjazd na Rysiankę - dość prosty, natomiast w piekącym słońcu był na tyle męczący że musiałe wziąć go na 3 razy.
15 minut pauzy na Rysiance, i decyduje się - po rozmowie telefonicznej z dziewczyną, która dzisiaj była w górach pieszo - jechać na Romankę, i zjechać niebieskim na Słowiankę. Szkoda tylko, że połączenie było słabe, i przerwało w momencie w którym się spytałem Sylwię, czy zjazd niebieskim jest dobry. Powiedziała "nie zjedziesz", tyle że brak zasięgu zjadł "nie"...
Zjazd z Rysianki - trochę poprzewracanych drzewek, ale ogólnie fajnie. V-max ok. 45 km/h, więc można było trochę "puścić" wodze... podjazd na Romankę - w pierwszym momencie pomyliłem drogę - nie zauważyłem szlaku idącego "w skałki", musiałem się wrócić i wnosić... generalnie na Romankę z Rysianki mamy murowane 300-400 metrów niesienia / prowadzenia roweru. Resztę dystansu da się przejechać, ale super przyjemnie nie jest.
Po wjechaniu na Romankę - zjazd w kierunku Słowianki. Już po pierwszym zakręcie musiałem powiedzieć "o k..." kiedy w ostatnim momencie udało mi się zatrzymać przed leżącym drzewem. Dalszy ciąg wyglądał podobnie - zwalonych kilkadziesiąt drzew, obsuwający się grunt spod kół - a trzeba wiedzeć że ten szlak to singletrack w dużej mierze nad przepaścią, więc nie ma żadnego marginesu błędu. Szczególnie w miejscach gdzie drzewa zdecydowały się "spaść" i zabrały ze sobą kawałek ściezki (miejscami jest ok. 20 cm szerokości). Ogólnie cały zjazd niebeskim mi się nie podobał - nie mam fulla, a z rebą ustawioną na 100 mm (na 115 już trochę wiotka się robi) raczej ciężko "komfortowo" zjeżdżać, a każdy metr był walką o przetrwanie.
Podjazd pod Słowiankę łatwy, choć trochę pobłądziłem po drodze.
W schronisku kupiłem gorącą czekoladę i zimna colę (niezły clash, co?) po czym zdecydowałem się zjechac do Żabnicy bez szlaku... bo mi się specjalnie poprowadzony nie podobał, więc jechałem kierując się zasadą - cały czas w prawo, a jak będą drogi, to byle do głównej ;-) tą metodą zjeżdżając spotkałem grupę pieszą Sylwii, a na parkingu pod wjazdem na Boraczą samą Sylwię. Po krótkiej rozmowie, i dojściu do wniosku że jeszcze się dość nie zmęczyłem decyzja - wracam do Rajczy przez Boraczą i Redykalny. Pod Boraczą podjechałem asfaltem - czarny szlak nie wyglądał za ciekawie, więc wolałem w ten sposób sobie trochę ułatwić. W schronisku na Boraczej chwila przerwy, i bardzo przyjemny zjazd, po kórym zaczął się dość długi podjazd na Redykalny...
W zasadzie na tym odcinku rower prowadziłem jakieś 30-40 metrów, po luźnyh skałkach, co w sumie jest niezłym wynikiem, biorąc pod uwagę że dopiero się "rozjeżdżam" w tym roku...
Z Redykalnego zjazd żółtym do Nickuliny - jako że było tam dość sporo kamieni musiałem zrobić sobie pauzę, bo mi ręce odpadały ;-)
Ale ogólnie było w porządku, bez jakichś nieprzyjemnych sytuacji.
Zjazd do Nickuliny asfaltem z wiatrem w twarz nie był najszybszy (v-max koło 40 km/h), ale to moze i dobrze bo mijając grupę turystów idących pod górę w ostatnim momencie zobaczyłem dziurę w drodze wielkości leju po małej bombie... Szczerze mówiąc, to sam byłem zdziwiony, że udało mi się to dziursko przeskoczyć :)


Ogólnie - wycieczka bardzo udana. Szkoda tylko że do Rajczy mam dość daleko, i w drodze powrotnej zawsze są korki... dzisiaj wracałem 4 godziny, podczas gdy jazda do Rajczy zajęła półtorej...

v-max teren: ok 45 km/h

Poniżej parę fotek:

podjazd na Kubiesówkę

tutaj zaczyna się długi i przyjemny singletrack :-)

szlak graniczny - o dziwo w bdb stanie

widok z podjazdu na Rysiankę

Podjazd na Romankę. Tego nieprzyjemnego niestety nie widać

panorama ze zboczy Romanki

Romankowy krajobraz... cud miód. Dziwie się że ktoś tam postawił ławeczki...

niebieski szlak z romanki, a raczej to co z niego zostało.

j.w. - jedno zwalone drzewo za drugim - na zdjęciu widać dwa, ja stałem przy trzecim... i taka częstotliwość "przeszkód" była na całym zjeździe

Profil terenu

ps. ze względu na padającą baterie w komórce nie udalo się zrobić zdjęć z boraczej i redykalnego wierchu, a szkoda bo widoki były przednie..

Dane wyjazdu:
68.97 km 45.00 km teren
05:44 h 12.03 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1863 m
Kalorie: kcal

Beskid nie taki Mały

Niedziela, 27 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 3

Dojazd do Andrychowa autem, później z Andrychowa na Wadowice, stamtąd niebieskim szlakiem przez Łysą górę na Groń JP 2 i Leskowiec, skąd po chwili odpoczynku ruszyłem czerwonym na przełęcz Kocierską przez Łamaną Skałę i Potrójną. Przejazd przez przełęcz Kocierską i dalej czerwonym, przez Beskid, Wielką Górę, Wielką Grapę na Żar. Z Żaru dalej zjazd czerwonym, z lekką modyfikacją, na Kozubnik, po czym powrót do Andrychowa asfaltem przez Wielką Puszczę i Przełęcz Beskid

track gps

Wycieczka całkiem udana, wyjazd na Conti Explorerach był dobrym pomyslem - na Race Kingach za pewne bym daleko nie ujechał :) Sporo bagna było na trasie.
Prowadzenia roweru było trochę - niebieski na Leskowiec - w sumie z 300-400 metrów prowadziłem (po części dlatego że nie chciało mi się walczyć z małymi kamykami i chciałem zachować siły na później), przelot czerwonym od Leskowca do Kocierskiej jest idealny do robienia właśnie w tym kierunku. Chyba tylko 20 m prowadizłem rower pod Łamaną Skałę, a tak to całosć przejezdna.
Czerwony szlak na Żar z Kocierskiej jest z kolei pomyłką. Zniszczony zwózką drzewa, sporo bagna, jeszcze więcej luźnych kamieni. Sporo prowadzenia roweru - ogółem, ja raczej będę tego miejsca unikał.
Zjazd z Żaru czerwonym - stromy, dużo małych kamieni przez co się skacze. Ja byłem już chyba zbyt zmęczony na jego "zręczne pokonanie", starałem się tam nie przekraczać 35 km/h co poskutkowało zagrzaniem tarcz do czerwoności.
Ostatni podjazd, na przełęcz Beskid mnie dośc mocno wymęczył. miałem już ok 60 km za sobą, a ostatni fragment był naprawdę stromy.

Chciałem przy okazji wysłać jedno "anty-pozdrowienie" dla idioty który mnei wyprzedzał na szlaku. Powszechnie uznane jest ostrzeganie że się jedzie, i krzyczenie z której strony się nadjeżdża, a nie mijanie na kamienistym wąskim szlaku z różnicą 20 km/h w odległości kilkunastu cm.

pozostałych spotkanych na trasie serdecznie pozdrawiam :)






Dane wyjazdu:
32.63 km 30.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:63.50 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1290 m
Kalorie: kcal

szczyrk - skrzyczne - salmopol - karkoszczonka

Piątek, 11 czerwca 2010 · dodano: 11.06.2010 | Komentarze 0

pier**** nie będę pisał po raz trzeci relacji.
ślad GPS














Dane wyjazdu:
42.21 km 34.00 km teren
03:58 h 10.64 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1353 m
Kalorie: kcal

Beskid Mały

Niedziela, 6 czerwca 2010 · dodano: 06.06.2010 | Komentarze 6

Drugi z rzędu wypad rowerowy w Beskidy - tym razem do Beskidu Małego.
Trasa:
Dojazd z tych ;-)
Andrychów - Przełęcz Kocierska(asfaltem) - Kiczora - Potrójna - Madohora (Złamana Skała) - Na Beskidzie - Leskowiec (czerwonym szlakiem) - Gancarz - Kobyla głowa - Narożnik - Andrychów (zielonym)

track GPS (nie wiedzieć czemu - przycięty)

Trasę zacząłem od długiego podjazdu pod przełęcz Kocierz, drogą asfaltową - strasznie doskwierał mi upał, ale czego się spodziewać (poza ulewami i opadami) w czerwcu, w samo południe. Od przełęczy odbiłem na czerwony szlak, który zaczął się średnio ciekawie (b. luźna ziemia + kamienie na pierwszym podjeździe) ale już po chwili przeszedł w przyjemniejszą formę.
Ogólnie szlak urozmaicony, jest trochę szybkich odcinków z małymi ilościami kamieni / korzeni, są odcinki mocno kamieniste, jednak generalnie jest to szlak dość szeroki i stosunkowo bezpieczny, poza paroma fragmentami - takimi jak np. zjazd z madahory w kierunku Leskowca.
podjazdy, jadąc w kierunku leskowca są często strome i bardzo strome, zmuszające do prowadzenia rowera... z drugiej strony na pewno czerwony szlak byłby przyjemniejszy do pokonania.

ok, jeśli chodzi o stan zachowania szlaku - oznakowanie jest bardzo dobre, natomiast samochody w wielu miejscach wyjeździły dziury gdzie gromadzi się woda.

walory krajobrazowe są rewelacyjne... szczerze mówiąc, z tras które zjechałem w Beskidzie Śląskim żadna się nie może równać.. szczególnie przy tak świetnej widoczności jaka dzisiaj była.
---
Po dotarciu na Leskowiec zjechałem na groń JP2, gdzie zjadłem mocno przesolony bigos ze schroniska i uzupełniłem płyny. Chwilę porozmawiałem z napotkanymi bikerami, pytając się ich o to, czy znają jakąś fajną trasę na Andrychów.. polecili zielony szlak, uprzedzając że za Gancarzem jest bardzo stromo.
Szczerze - nie doceniłem tego, jak stromo można poprowadzić szlak. Miejscami stromizna przekraczała 50 stopni, a średnia na stu metrach to 43 stopnie.
Jak to wygląda w rzeczywistości, pokazuje ostatnie zdjęcie (zrobione nie przeze mnie - żeby odnieść się do tego jak jest stromo, proponuję popatrzeć na osobę wchodzącą, pod jakim jest kątem)
Szlak dalej przez mniejsze szczyty wił się aż po Andrychów,z kilkoma bardziej stromymi zjazdami, w tym jednym - wyjątkowo nieprzyjemnym, po korycie strumyka. bardzo mało miejsca na manewrowanie, dużo luźnych kamieni i kawałków konarów drzew skutecznie utrudniało zjeżdżanie.

Ogółem, jeśli nie masz fulla, i akurat jedziesz rowerem, w którym po raz kolejny tłumik w Rebie odmówił posłuszeństwa, to zielonego szlaku nie polecam, bo bardzo rzadko na zjazdach udawało mi się przekroczyć 30 km.h.
---------------

Podsumowując wyjazd: mimo średnio przyjemnego zjazdu z Leskowca wypad uważam za bardzo udany. Doskonale się zrelaksowałem, świetnych widoków nie przysłaniały rzesze niedzielnych turystów, jak to ma miejsce w beskidzie śląskim, a przy okazji udało mi się całkiem solidnie zmęczyć.
Jedynym minusem wycieczki jest to, że zgubiłem bidon... gdzieś leży teraz pewnie na Czerwonym, między Potrójną a Madahorą... no trudno.

Mam dużo zastrzeżeń co do mojej techniki jazdy, która przez rzadsze wypady mocno ucierpiała - szczególnie przy szybszych zjazdach brak mi pewności, i takiego "rowerowego flow", który pozwala na swobodniejsze pokonywanie przeszkód.
Druga rzecz, to to, że powinienem bardziej pomyśleć o tym co robię, i ja trasę nieznanym szlakiem "ubrać" trochę bardziej terenowe kapcie niż Conti Race Kingi.
Opony się świetnie sprawdzają w lekkim terenie, nawet na ostrych kamieniach się nie przebijajją, jednak brakuje im trakcji na luźnym podłożu, i nie zapewniają pewności przy hamowaniu w ciężki mterenie. Niemniej jednak, udało mi się na nich dojechać szczęsliwie, bez żadnej gleby...
poniżej parę fotek, profil trasy...


widoki z podjazdu na przełęcz Kocierz

widoki z czerwonego szlaku

który czasem tak wyglądał

gdzieś na szlaku

z madahory

widok z laskowca

a tak wygłada zjazd z Gancarza


Dane wyjazdu:
32.50 km 18.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:62.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1003 m
Kalorie: kcal

kilometr w pionie :-)

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 05.06.2010 | Komentarze 0

Drugi wypad w góry w tym roku... pierwszy raz byłem w zimie, więc to było jakby otwarcie "prawdziwego" sezonu górskiego dla mnie.

Wypad z Adamem, dla którego to drugi wyjazd w góry na rowerze w ogóle, do tego zgodził się pojechać wczoraj, po pijaku, i połowę drogi tego żałował ;-) kiedy wypacał siódme poty na podjeździe na Szyndzielnię.

Trasa: parking pod Szyndzielnią - Dębowiec - Szyndzielnia - Klimczok - Schronisko pod Magurą - zjazd "zielonym" do Szczyrku - powrót asfaltem do Bielska
Trasa GPS

---
Wyjazd dosyć spontaniczny. Ze względu na spodziewane problemy wydolnościowe Adama (jeździ tylko rekreacyjnie + drugi wypad w góry na rowerze w życiu), podjazd pod Szyndzielnię rozbiliśmy na krótkie odcinki - początkowo po 200 metrów, potem stopniowo je wydłużając.
Na Szyndzielni krótki odpoczynek i przejazd na Klimczok, gdzie podczas podjazdu, tuż przed szczytem, musiałem zejść z rowera i go podprowadzać. O ile nachylenie jest jeszcze znośne, o tyle luźne kamienie już nie, i po prostu się wjechać nie dało.
Z Klimczoka stromy zjazd w "siodło" po czym krótka pauza na "obiadek" w schronisku "Klimczok" pod Magurą. Szczerze polecam to schornisko - w przeciwieństwie do tego na Szyndzielni, gdzie jest masa turystów niedzielnych którzy wjechali sobie kolejką, tam można jest bardziej rodzinny klimat, dobre jedzenie... no i nie ma takich kolejek :)

Zjazd - szlakiem zielonym na Szczyrk. Momentami dość niebezpiecznie - luźne kamienie i bardzo szerokie rynny odpływowe, + swego rodzaju "przeorania" w niektórych miejscach. Po niecąłych 2 km szlak z kamienistego przeradza się w bardziej przyjazny do zjeżdżania - początkowo betonowe płyty, później całkiem dobry asfalt.
Trochę uważać trzeba na łukach - łatwo się solidnie rozpędzić, a przy obecnym tu i uwdzie piasku, czy też spływającej wodzie trzeba trochę uważać.

Ogólnie wycieczka udana, zrobiła mi smaka na powtórkę... którą może jutro zaliczę?
Tym razem chyba pojadę na Beskid Mały..

Podjazd na Szyndzielnię

jeszcze raz ja - podczas podjazdu :-)

Widok z Szyndzielni

Widok z Klimczoka

Ze zjazdu... świetna widocznośc była

Widok na Skrzyczne

Profil trasy

Dane wyjazdu:
102.95 km 0.00 km teren
03:58 h 25.95 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:475 m
Kalorie: kcal

do Jastrzębia po kartę pamięci ;-)

Wtorek, 11 maja 2010 · dodano: 11.05.2010 | Komentarze 0

Wyjazd do Jastrzębia Zdroju po kartę do aparatu - pretekst do pierwszej (i mam nadzieję że nie jedynej) "setki" w tym roku.
Do Jastrzębia jechało mi się świetnie, praktycznie bez postojów z czasem przejazdu 1h 50 minut, i długimi odcinkami z stałą prędkością 35+ km/h.
Powrót był trochę mniej przyjemny - raz że wyjeżdżałem "z dziury" co trochę mnie podmęczyło, a dwa - zebrał się wiatr z kierunku Pszczyny, w związku z czym miałem ok. 30 km jazdy pod wiatr.
Generalnie wycieczka całkiem przyjemna, jednak samej trasy Pszczyna - Jastrzębie nei polecam. Koleiny, dużo dziur - szczególnie na odcinku Mizerów - Pawłowice, do tego duży ruch samochodowy.
Jeśli kiedyś jeszcze będę tu jechał, to skorzystam z niebieskiego szlaku - plessówki.

Track GPS (minimalnie niekompletny - przypomniałem sobie o włączeniu GPS'a po 600 metrach
Profil trasy:

Zdjęcia:

Jastrzębie pod wieloma względami przypomina Tychy - dużo zieleni, przestrzeni i zabudowa blokowa. Teren trochę bardziej urozmaicony


Całkiem ładny "ryneczek" w Pawłowicach. Ogólnie widać że gmina jest bogata.


Droga nie należy do najprzyjemniejszych Dużo dziur, głębokie koleiny + spory ruch samochodowy.

Przyjemnie było jechać, kiedy tak się wszystko zieleniło... (Poręba)